Dzisiaj mam kolejną piosenkę Belindy Carlisle, tym razem o uciekających koniach.
Zawsze lubiłam jej melodię, która bardzo pasuje do słów piosenki ( w pewnym momencie pojawia się nawet odgłos podobny do tętentu koni).
Słowa mówią o parze, która jedzie konno w wielką podróż pełną romantycznych przygód. A może to raczej przenośnia, opisująca wzloty i upadki w ich burzliwym związku?
Jak myślicie?
W tej piosence lubię dokładnie wszystko. Prostą melodię, zmienną ekspresję i optymistyczne słowa, w których jest sporo mądrości. Mówią one o tym, że nie ma sensu bać się potknięć i upadków. Tylko ktoś, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Co z tego, że czasem się wygłupię albo trochę potłukę? Dzięki temu nabiorę doświadczenia i „nauczę się latać”.
Czy i Was ta piosenka wprawia w dobry nastrój?
Melodia tej piosenki przypomina mi kołysanie morskich fal, w górę i w dół, w górę i w dół… Chociaż to morze nie jest przez cały czas spokojne i niekiedy uderza o brzeg mocniej, innym razem delikatnie. Pasuje to do tekstu, w którym chłopak waha się, czy powiedzieć dziewczynie o tym, co do niej czuje, ale obawia się, że ona nie odwzajemnia jego miłości. Nie jest pewien, czy czułe wyznanie tylko wszystkiego nie skomplikuje i zastanawia się, czy lepiej poczekać jeszcze trochę. Z drugiej strony wie, że w takim stanie zawieszenia nie można trwać wiecznie…
Mam nadzieję, że ta piosenka się Wam spodoba.
Ta piosenka znalazłaby się na mojej liście najbardziej romantycznych kawałków, jakie kiedykolwiek słyszałam. Jest coś rozczulającego w tym, jak chłopak przyznaje się dziewczynie, że sporo sknocił, ale mimo wszystko nadal będzie walczył, by ratować ich związek i zrobi wszystko, by jej nie stracić.
Czy i Wy tak uważacie?
Niedawno zrobiłam filmik z jedną z moich ulubionych „nutek” i nie mogę się doczekać, by się nią podzielić.
Melodia jest pogodna, lekko zahaczająca o klimaty rocka, a słowa mówią o tym, że jeśli będziemy się kochali, to stworzymy sobie Niebo na Ziemi. W piosence chodzi dokładnie o romantyczną miłość kochanków, ale kiedy dodamy to tego wszystkie inne rodzaje miłości, to w tych słowach naprawdę znajdzie się sporo mądrości. Jak będziemy dla siebie dobrzy, będziemy dbać o siebie nawzajem, to już tutaj poczujemy się jak w Raju, nie?
Pamiętam, że jako małolata pojechałam kiedyś do rodziny na drugim końcu Polski. Starsza o kilka lat kuzynka była animatorką na tamtejszych półkoloniach i załatwiała mi wejścia na różne atrakcje, z których korzystały też dzieciaki biorące w nich udział. Między innymi dzięki niej obejrzałam chyba ze trzy razy „Kosmiczny mecz” w tamtejszym kinie. Piosenka „I believe I can fly” podobno leciała w tej bajce (chociaż jej z niej nie kojarzę).
Obrazek w tle filmiku to zdjęcie z pierwszego lotu braci Wright. Trudno chyba o lepsze skojarzenie z tytułem, który mówi: „wierze w to, że potrafię latać”? A może macie inne?
Kiedyś miałam staż, na którym całymi dniami z koleżanką porządkowałyśmy archiwum pełne zakurzonych teczek. Nie było to najbardziej fascynujące zajęcie świata, więc często gadałyśmy przy tym o wszystkim i niczym, a w przerwach urządzałyśmy sobie sesje karaoke. „1000 miles” to był jeden ze stałych przebojów w naszym repertuarze. Polubiłam wtedy tą piosenkę.
Jej melodia kojarzy mi się z huśtaniem się na huśtawce – w przód i w tył, w przód i w tył. I tak jak bujanie się, ma w sobie coś uspokajającego. Słowa mówią o tęsknocie za ukochanym, w bardzo poetyczny sposób.
Mam nadzieję, że i Wam ta piosenka przypadnie do gustu.