Wiecie, że mój blog kończy dzisiaj roczek? Urósł w tym czasie już całkiem duży, prawda? Może powinnam jakoś to uczcić… Postawić mu wirtualnego torta? Albo dać mu w prezencie jakiś szczególny wpis? Co lubią roczne blogi? To pierwszy, który piszę tak długo, więc nie bardzo wiem…
W każdym razie nie pomyślałam o żadnej „pompie” z tej okazji, więc daję po prostu kolejną piosenkę, tym razem grzecznie bez spóźnienia. Pewnie wielu z was ją zna, to jedna z popularniejszych „wolnych” kawałków z lat 90.. Melodia zahacza trochę o klimaty popu i R&B, a cała „nutka” zdobyła mnóstwo nagród i doczekała się kilku coverów. Nie ma co się dziwić, bo ma w sobie coś czułego i ciepłego.
Jej słowa to właściwie wyznanie i obietnica wiecznej miłości. Coś w rodzaju świeckiej przysięgi ślubnej. Chłopak z piosenki widzi wątpliwości i obawy swojej dziewczyny i próbuje jej tą przysięgą dodać pewności, że będą razem na dobre i na złe, „dopóki śmierć ich nie rozdzieli”. Mnie by przekonał, a was?
**I swear
Ps. Taka ciekawostka językowa: wiedzieliście, że w angielskim „swear” znaczy „przysięgać”, ale też „przeklinać”?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz