Wyjątki potwierdzają regułę. A jak doszłam do tego „odkrywczego” wniosku? Nie, wcale nie dzięki lekcjom ortografii w podstawówce. Dzięki piosence „Is this love?” – Komodo.
Konkretne potwierdzenie tego przysłowia znalazłam w dwóch faktach: ten utwór to cover (oryginał nagrał Whitesnake) i należy do współczesnych przebojów.
Zwykle nie lubię coverów i gdybym była artystką wstydziłabym się „puścić w eter” coś, co jest właściwie muzycznym plagiatem, w mniejszym lub większym stopniu. W tym przypadku nie dość, że nie przeszkadza mi praktycznie ściągnięcie całej melodii i tekstu, to na domiar wszystkiego – wolę kopię od oryginału. Brzmi jakoś pogodniej, lżej, prościej. Bardziej pasuje do nieprzesadnie wydumanego tekstu, sprowadzającego się do rozważań, czy stan, w którym znalazł się autor to zwykłe zauroczenie, które łatwo przyszło i łatwo pójdzie, czy może coś poważniejszego i trwalszego.
Co do współczesnych przebojów wiele z nich wydaje się zupełnie niemelodyjnych, pozbawionych charakteru. Mój znajomy określił, że podkład muzyczny w nich brzmi jak „łomot zepsutej pralki”. Tymczasem w tej piosence mi to nie przeszkadza. Słysząc ją, wyobrażam sobie dyskotekę na jakiejś plaży z palemkami, zachodzącym słońcem i tłumem ludzi podskakujących na mięciutkim, cieplutkim piasku, albo popijających kolorowe drinki.
A wy? Co myślicie o tej piosence?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz