Kiedy moja rodzinka kupiła sobie pierwszy kolorowy telewizor (w latach 90.), był on marki Samsung. Ta egzotyczna (na owe czasy) nazwa skojarzyła się mojej babci z wymownym, polskim słowem „samolub”. Kiedy komuś chciała nawymyślać od najgorszych egoistów, mówiła do niego „Ale z ciebie samsung!”.
Dlaczego o tym piszę? Bo facet o którym opowiadają słowa piosenki pewnie zasłużyłby sobie według niej na to oryginalne przezwisko. Kilka razy spotkał na ulicy bezdomną, proszącą go o pomoc i za każdym razem ją zignorował.
„Co za paskudny drań!” – to była moja pierwsza myśl. W następnych zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak zareagował. W końcu i ja czasami postępuję podobnie.
Najczęściej wtedy, kiedy wiem, że ktoś po prostu próbuje mnie oszukać i wykorzystać. W moich rodzinnych stronach mamy panią „Celebrytkę”, znaną w całym mieście z takich nieuczciwych zagrań. Prosi kogoś, by kupił jej „kawałek kiełbaski”, a kiedy on wchodzi z nią do mięsnego, „Celebrytka” robi zakupy jak dla kilkuosobowej rodziny na cały tydzień. Większość, których raz tak nabrała, następnym razem jej unika.
Czy więc gość z piosenki był po prostu nieufny (bo sparzył się kilka razy na pomaganiu „potrzebującym”), czy pierwszorzędny „samsung” z niego? Co Wy o tym myślicie?
** Paradise
Brak komentarzy
Prześlij komentarz