„Yesterday” to prawdziwy klasyk, a przy okazji ulubiona angielska piosenka mojej mamy.
Słowa trochę mnie przygnębiają, mówią o tym, że kiedy wszystko się układa, autor czuje się, jakby cały świat był jego, ale jak tylko coś pójdzie nie tak, pojawią się jakieś trudności w relacjach, ktoś się obrazi i odejdzie, to ma ochotę uciec na bezludną wyspę, czy jakoś inaczej schować głowę w piasek. Miłość, zakochanie się jest cudowne – dopóki to tylko czekoladowe serduszka, bukiety kwiatków i romantyczne całuski na tle zachodzącego słońca, ale nie kiedy wymaga walki, prawdziwego zaangażowania… Wtedy woli siedzieć i wspominać miłe chwile, zamiast ratować co się da.
Bardzo jednak podoba mi się jej melodia, taka ciepła, uspokajająca, jak pogłaskanie jedwabistego futerka uroczo mruczącego, łaszącego się kotka. Dla mnie to świetna piosenka, kiedy potrzebuję wyciszenia.
A co Wy o niej myślicie?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz